Categories
recenzje

“Jej wszystkie życia” Kate Atkinson

A gdybyśmy tak mogli przeżywać nasze życie raz za razem (…) żeby wreszcie zrobić to jak należy? Czy to nie byłoby wspaniałe?” (str. 481)

Taki los spotyka właśnie Ursulę Todd, urodzoną pewnej śnieżnej lutowej nocy w 1910 roku. Zanim skończy się jej beztroskie dzieciństwo zdąży umrzeć i narodzić się ponownie dobrych kilka razy. Dziwnym zrządzeniem losu Ursula pamięta mgliście swoje wcześniejsze życia, i uczy się wystrzegać pułapek śmierci, jak i życiowych tragedii. 

Kolejne życia Ursulii toczą się w burzliwych czasach:  pierwsza wojna światowa, emancypacja kobiet, druga wojna światowa, odbudowa po wojnie, i wiodą ją w zupełnie nowe strony, w przemocowe małżeństwo, do hitlerowskich Niemiec lat 30-tych, do bohaterskiej obrony Londynu podczas wojny.

Powieść ta pokazuje jak bardzo ludzkie życie jest kruche, i zależy zarówno od naszych wyborów, jak i ślepych przypadków, na które nie mamy najmniejszego wpływu. Ursula ma to szczęście (?), że uczy się choć częściowo takie przypadki kontrolować, i podejmować słuszne decyzje, zarówno dla siebie, jak i dla swoich najbliższych.Stopniowo dociera też do niej, co jest jej życiową misją, i jak może to wpłynąć na losy całego świata.

Kate Atkinson jest bardziej znana jako autorka kryminałów, natomiast tym razem stworzyła świetną powieść obyczajową, z ciekawymi bohaterami i  dobrze osadzoną w historycznych realiach pierwszej połowy XX wieku. Opowieść ta skłania do refleksji, co byśmy zrobili inaczej gdybyśmy dostali od losu dar drugiego (albo i trzeciego i czwartego i kolejnego życia)? Czy to faktycznie byłoby tak wspaniałe? A może męczące i ograniczające, i lepiej, że życie mamy tylko jedno i cała sztuka polega na tym, żeby przeżyć je najlepiej jak się potrafi….

ACH-F